22 maja, piatek
Noca wjechalismy do Peru. Podroz z Copacabana do Cusco nie nalezala do najprzyjemniejszych. Rozklekotane i zimne autobusy. Do tego dwa razy musielismy zmieniac transport. O 5 nad ranem udalo nam sie dojechac do celu. Z dworca do malego rodzinnego hostelu zabrala nas jakas sympatyczna Peruwianka. Okazalo sie, ze mieszkamy przy jednej z waskich kamiennych ulic starego miasta. Rewelacyjna lokalizacja!
Po kilku godzinach snu w normalnych warunkach ruszylismy poznac miasto. Pierwsze godziny w Peru i pierwsze pozytywne wrazenia. Cusco jest pieknym miastem. Polozone wysoko, pomiedzy gorami, zaskakuje swietna architektura. Historyczny charakter miasta czuc na kazdym kroku. Inkaskie mury i ulice przeplataja sie tu z kolonialnymi monumentalnymi kosciolami i uroczymi ¨hiszpanskimi¨ placami. Wszystko swietnie odnowione i odrestaurowane. Niejedno europejskie miasto mogloby pozazdroscic. Spacerujac po glownym placu i waskich uliczkach starowki nie da sie ukryc, ze Cusco zyje z turystyki. Wszedzie biura i posrednicy oferujacy wycieczki po okolicy, pelno sklepow z pamiatkami, ekskluzywne hotele i restauracje. Myslelismy, ze bedzie nam to przeszkadzalo, ale mylilismy sie. Miasto jest tak ciekawe, ze masowa turystyka w tym miejscu po prostu nie dziwi. Wjechalimy na jedno z wzgorz otaczajacych Cusco, aby moc ogarnac jego panorame. Tam czekal na nas bialy monument Chrystusa niczym z Rio de Janeiro i peruwianski grajek wyspiewujacy piesni w jezyku quechua. Wieczorem wybralismy sie jeszcze na najwiekszy rynek w miescie. Zawsze warto pojawic sie w takim miejscu. Uliczny handel w Ameryce Poludniowej jest szalony, nieokielznany i niezwykle interesujacy, zwlaszcza w Boliwii i Peru. Mercado central zawsze jest pelne ludzi, towarow i ciekawostek. Mozna tu kupic doslownie wszystko. My zadowolilismy sie swiezo wyciskanymi sokami z papai, bananow, ananasow, pomaranczy i marchewek... ale w ilosci olbrzymiej!
M