29 marca, niedziela
Wieczorem dotarlismy do stolicy Urugwaju. Na dworcu trafilismy na otwarta informacje turystyczna (w Buenos Aires byla otwarta do 13...) Otrzymalismy plan miasta i adresy hosteli (bo couch surfing tym razem nie wypalil). Miejskim autobusem zaatakowalismy centrum. Kierowca zagadywal, ale zupelnie nie moglismy zrozumiec jego hiszpanskiego. Po trzykrotnym powtorzeniu teg osamego zdania, zrezygnowal kwitujac: "ach, gringos, gringos..." No coz, to zrozumielismy! Poszukiwania noclegu poszly sprawnie. Okazalo sie, ze "tanie" hostele sa dwa razy drozsze od malych rodzinnych hotelikow. Wyladowalismy wiec w dwugwiazdkowym, polozonym w pieknej kamienicy na starowce Hotelu Palacio. Lekko podejrzliwa starsza wlascicielka zaprowadzila nas do slicznego pokoju z widokiem na katedre. Gruba czarna kreska zaznaczyla tez na naszej mapie, w ktore czesci miasta po zmroku lepiej sie nie zapuszczac. Dzien zakonczylismy w typowej urugwajskiej restauracji (byla pelna, a do tego nie bylo zadnych turystow, jedynie miejscowi). Sprobowalismy popularnej w tej czesci Ameryki parillady, czyli roznego rodzaju smazonych, a wlasciwie palonych mies i innych czesci ciala krowiego, wlacznie ze "smakowitymi" wnetrznosciami. Parillada jest wielka, ciekawa, ale dosc ciezka jak na nasze kulinarne przyzwyczajenia. Troche za duzo ognia, za duzo miesa, zdecydowanie za duzo podrobow, za malo przypraw i dodatkow. Ale znamy takich, ktorzy by sie objadali...
30 marca, poniedzialek
Montevideo polozone jest na polwyspie oblewanym wodami La Platy. Lubimy takie polozenie. Kazde takie miasto przypomina nam La Corune. Tak jak tam, tak tu miasto jest dobrze przewietrzone. Wiatr jest silny i staly. Dzien zaczelismy od spaceru wzdluz rzeki. Z prerspektywy estuariowego brzegu obserwowalismy miasto: wielki port, budynki starowki i nowoczesnych dzielnic, bawiace sie w parkach dzieci, ludzi gnajacych do pracy, necacych ryby wedkarzy, wygrzewajacych sie w sloncu bezdomnych. Po kilku godzinach z nadrzecznego paseo przegonil nas silny wiatr. Skrylismy sie w plataninie ulic starego miasta. Zwiedzilismy wcisnieta pomiedzy zabytkowe kamienice katedre. Centrum Montevideo wyznaczaja place. Jest ich duze, sa roznie zagospodarowane i roznej wielkosci. Laczy je jedna ulica i to, ze zawsze wypelnione sa ludzmi - odpoczywajacymi, popijajacymi mate, zalatwiajacymi interesy. Posiedzielismy na kilku najwazniejszych placach, aby wchlonac troche atmosfere miasta i poobserwowac toczace sie na ulicach zycie. Wieczor spedzilismy... przed telewizorem! Z urugwajskich wiadomosci dowiedzielismy sie przede wszystkim, ze Urugwaj wygral z Paragwajem w pilke nozna 2-0, ale tez ze trwa wlasnie kampania prezydencka i ze warto obejrzec film tutejszej produkcji "El Gigante", ktory zostal wyrozniony na festiwalu w Berlinie.