Wczoraj udalo nam sie wyruszyc z Poznania. Ostatnie chwile spedzone w domku toczyly sie w jakims zawrotnie nieprzyzwoitym tempie! Pakowalismy nasze plecaki na najblizsze trzy miesiace w Ameryce Poludniowej. Pelno bylo przy tym dyskusji i dylematow... Ostatecznie udalo sie. Moj placak wazy jakies osiem kilogramow, Piotrka - ze dwa razy wiecej! Nie wiem czemu zawsze tak to wyglada. Bedziemy musieli koniecznie to przeorganizowac przez wzglad na piotrkowe kolanko. Przezylismy tez szalone pakowansko naszych pozostalych rzeczy do pawlacza - aby nie przeszkadzaly Dzieciakom, ktore zaopiekuja sie mieszkankiem podczas naszej nieobecnosci w Polsce. Tak wiec przesympatyczna sobotnia imprezka pozegnalna, dluuuugie pakowanie, pyszna kolacyjka z Kalcia, Wiklikami, Ostrodami i Rafalem, zero snu i wylot z poznanskiej lawicy o 6.15...
Jestesmy w Londynie. Jest cudnie. Miasto zaskoczylo nas bardzo pozytywnie swoim cieplym i pelnym barw charakterem. Wczorajszy dzionek spacerowalismy spokojnie po centrum. Wieczor spedzilismy z Kevinem, Carolin i Tadeja - naszymi przyjaciolmi z La Corunii. Na pyszna kolacyjke przyszli tez znajomi Kevina. Bylo bardzo smiesznie i miedzynarodowo. Krolowal angielski, bosmy w Londynie przeciez :) Dzis, w oczekiwaniu na Wilklikow, toczylismy rozne ciekawe dyskusje w typowym brytyjskim barze z Kevinem i jego kumplami z pracy. Teraz jestesmy wreszcie u Marty i Marcina w ich pieknym mieszkanku z widokiem na Tamize. Za oknem deszcz i wiatr, a my gadamy i chorujemy troszke i jemy rozne pysznosci i planujemy i takie tam :)
Jutro o 10.30 lecimy do Sao Paulo!
M