24 kwietnia, piatek
Znajdujemy zimny pokoj. Nie podobaja nam sie zasady, jakie tu paniuja. Platna kuchnia. Platna goraca woda. Dobrze, ze powietrze jest gratis. Zostajemy, bo juz jest pozno.
25 kwietnia, sobota
Ekipa brytyjsko-izraelska wychodzi na poszukiwanie samochodu do wynajecia. My na spacer. Oni maja znalezc samochod dla naszej siodemki. My znajdujemy kino. Oni nie znajduja samochodu dla siodemki. My zostajemy w kinie. Oni ruszaja w piatke.
Znajdujemy cieplutki pokoj. Mamy wlasny grzejniczek! To pierwszy od wielu dni. W koncu mozna sie zagrzac i zaczac walczyc z katarem.
26 kwietnia, niedziela
Kosciol. Mnostwo ludzi. Msza uroczysta. W polowie odbywa sie namaszczenie chorych. Ksiadz zaprasza usilnie wszystkich, ktorzy czuja, ze zdrowie im nie dopisuje. Po chwili namyslu ruszamy i my. Ja lekko kulejac. Monika z cieknacym nosem. Zostalismy namaszczeni! Sympatyczne to uczucie. Byc namaszczonym...
Kolejny dzien w kinie. Wczoraj trafilismy na pierwszy festiwal filmowy w miescie. Pokazuja tu kino niezalezne. Ogladamy ciekawe filmy z regionu i z kraju. Filmy chwilami mocno niezalezne. Prowokacyjne. Dowiadujemy sie sporo o mlodych chilijczykach. Pokazuja tez kilka filmow dokumentalnych. Te podobaja sie nam bardziej. Mnostwo informacji. O klubie pilkarskim Colo Colo. O strajkujacych rybakach. O zdobywaniu okolicznych gor.
Wracamy do cieplutkiego pokoju. Przed nami jeszcze wieczor filmowy z HBO. Strasznie sie tu obijamy.
27 kwietnia, poniedzialek
Poranek w kinie. Kolejna dawka kina offowego. Tymczasem wyszlo slonce i zauwazylismy, ze Coyhaique to bardzo ladna miescina. Znalezlismy punkt widokowy na dolinke otoczona wysokimi gorami. Posiedzielismy chwile na glownym placu. Lubimy obserwowac zycie uliczne. Po leniwym weekendzie pojawily sie dzieciaki w miescie. Wszystkie w mundurkach. Wygladaja slodko i elegancko.
Ruszamy dalej. W sobote kupilismy bilety do Santiago z przystankiem w Puerto Montt. Opuszczamy Patagonie. Mamy nadzieje, ze nie na dlugo.
P