Geoblog.pl    loversi    Podróże    S U D A M E R I C A    Przygoda, przygoda! Kazdej chwili szkoda!
Zwiń mapę
2009
21
mar

Przygoda, przygoda! Kazdej chwili szkoda!

 
Brazylia
Brazylia, Brotas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18463 km
 
21 marca, sobota

To byl chyba jeden z najfajniejszych dni, jakie spedzilismy w Brazylii! Troche szalenstwa, szczypta dobrego humoru, sporo natury i wiejskiego uroku, odrobina malomiasteczkowej uciechy... z tego wszystkiego wyszla wysmienita brazylijska beleza!
Brotas to rodzinna miejscowosc dziadka Bruna. Kilkadziesiat lat temu polowa miasteczka nalezala do rodziny. Rozne koleje losu sprawily, ze obecnie do dyspozycji zostal jedynie maly domek polozony w spokojnej dzielnicy na wzgorzu.
Brotas to niewielkie miasteczko oddalone od Sao Paulo o jakies 250km. Przez centrum miesciny przeplywa rwaca rzeka, slynaca z niezliczonej ilosci wodospadow. Rzeka ta przyciaga rzesze smialkow, pragnacych sie zmierzyc z jej silnym pradem i twardymi skalami. Brotas to dzis centro de turismo de aventura!
Caly dzien spedzilismy jednak poza miastem...
Fazenda San Jose to miejsce, ktore pozostanie w naszej pomieci na zawsze. By tam dojechac, musielismy przebijac sie przez pola trzciny cukrowej, po drodze kamienistej, wyboistej, blotnistej i dziurawej. Ceuta srednio to przezyla. (Ceuta to taki malutki opel - tutaj chevrolet - mniejszy od corsy. To taki drobny przypis dla zainteresowanych:)
Fazenda to wielkie gospodarstwo, odpowiednik meksykanskiej haciendy czy amerykanskiego rancho. Mieszka tam na stale czlowiek zajmujacy sie ziemia. Wlasciciel jest tam raczej gosciem. Odwiedzilismy to miejsce ze wzgledu na stosunkowo latwo dostepne, piekne i calkiem spore wodospady...

Przemily opiekun gospodarstwa wskazal nam droge w kierunku rzeki. Przez kilka godzin szalelismy w wodzie! A to kapalismy sie w lagunie, a to wspinalismy sie po wodospadach, a to cieszylismy sie naturalnymi masazami wodnymi, a to szlismy po rzece, by zobaczyc piekny kanion... Po tej wysmienitej zabawie, czekaly nas kolejne wrazenia - tym razem kulinarne :) W fazendzie zostalismy poczestowani kolonialna kawa i przeroznymi wyrobami domowymi: chlebem, maslem, dzemami z egzotycznych owocow. Nie da sie opisac, jakie to wszystko bylo pyszne! Gustoso! Do tego sprobowalismy mocnej brazylijskiej cachaçy - rowniez domowej produkcji. Nabylismy droga kupna 4 litry tego zacnego trunku za cene przesmiesznie niska! Na zakonczenie tej wyjatkowej wizyty w fazencie San Jose, zostalismy oprowadzeni po plantacji kawy. Pierwszy raz w zyciu ogladalismy zywe drzewka kawowe. Czerwone owoce, ktore jeszcze nie nadaja sie do zbioru, sa pyszne na surowo :)

M&P


22 marca, niedziela

Kolejny dzionek spedzony w Brotas. Rownie szalony :)
Z samego rana wybralismy sie na splyw rzeka. Przez ponad godzine plynelismy rwacym nurtem - kazdy na swojej olbrzymiej detce od traktora! Momenty byly! Niektore naprawde niebezpieczne, w ktorych prad byl tak silny, ze trudno bylo starowac naszymi detkami. Na szczescie splyw zakonczylismy sukcesem - nieumiejaca plywac Debora, Bruno ze swoja przebita detka, Piter z kontuzjowanym kolanem, zestresowana i pogryziona przez wszystko co zyje Monix! Wszyscy zadowoleni, lekko obici dotarli do brzegu!
Po poludniu zobaczylismy cos niezwyklego - areia que canta, czyli spiewajacy piasek!
Gdzies posrodku lasu, ktory jeszcze niedawno byl wlasnoscia dziadka Bruna, znajduje sie ukryte zrodlo. Miejsce, ktore odkryto jakies 30 lat temu, slynie z krystalicznie czystej wody i rownie krystalicznego piasku. Duza zawartosc kwarcu sprawia, ze piasek wydobywa z siebie przerozne dzwieki. Sprawna reka doswiadczonego przewodnika Gustavo (ktory okazal sie byc mistrzem swiata w raftingu!) w nieznany sposob wygrywala rytm samby i nasladowala piaskiem odglosy dzikich zwierzat. Moglismy sie zanurzyc w tym czystym naturalnym basenie i pograzyc nogi w tanczym na dnie piasku.
Pozniej poszlismy sie jeszcze raz nacieszyc wodospadami i biczami wodnymi. Chowalismy sie w malych jaskiniach ukrytych za szalejacymi spadami wody. Piter wykonal szalony skok - z gory wodospadu w kipiel (kolano przezylo :)
Ach! To byly wspaniale dwa dni spod znaku wodnego szalenstwa!
Zachwycilismy sie tym miejscem! Przyjedziemy tu na emeryture, albo wczesniej. Wielki, piekny i wygodny dom tutaj kosztuje tyle, co male, ciasne mieszkanko na Wildzie w Poznaniu...

M&P
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
mama m
mama m - 2009-03-25 09:21
lezka mi sie w oku kreci jak czytam to wszystko ale ciesze sie bardzo ze jestescie szczesliwi i zwiedzacie to o czym marzyliscie widzialam na zdjeciach wodospady ktore jedziecie zobaczyc piekne i ogromne trzymam kciuki
 
babcia i dziadziuś
babcia i dziadziuś - 2009-03-25 22:13
Nie było nas kilka dni w Jelonce, bo byliśmy we Wrocławiu u Marysi. Ale już jesteśmy i nadrabiamy zaległości, czytając Wasze wpisy. Wrażenia z dwóch dni Waszego pobytu i odpoczynku ( mamy nadzieję ) w Brotas i okolicach naprawdę niesamowite. Podziwiamy,że zdecydowaliście się na ten oryginalny spływ. Skoku Piotra z góry wodospadu w kipiel - nie pochwalamy, to zbyt niebezpieczne.Piszcie co zamierzacie dalej i trzymajcie się dzielnie.
 
 
loversi
Monika, Piotr i Maleństwo Pasieczni
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 51 wpisów51 265 komentarzy265 556 zdjęć556 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.02.2009 - 10.06.2009